.

.

piątek, 26 czerwca 2015

Przemilczane Zbrodnie - Jawni wrogowie Polaków


Jawni wrogowie Polaków

Dziś po ponad półwieczu przemilczeń prawdy o kolaboracji przeważającej części Żydów na Kresach z sowieckimi najeźdźcami niewiele osób pamięta, jak bardzo pamięć o tej kolaboracji była silna w czasie wojny. Jan Błoński zdumiewał się, że nawet tak wielka orędowniczka pomocy dla Żydów w czasie wojny pisarka Zofia Kossak równocześnie uważała ich za wrogów polskich. Czy Błoński tylko udaje głupiego, czy naprawdę nie wie, jak bardzo Polacy po 1939 r. zostali wstrząśnięci nagłym zaprezentowaniem się wielkiej części Żydów jako jawnych, nieubłaganych wrogów Polski. Przecież nawet brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jednoznacznie uznało, że Żydzi byli głównymi kolaborantami ze Związkiem Sowieckim w latach 1939-1940 (według książki żydowskiego autora Harveya Sarnera General Anders and the Soldiers of the Second Polish Corps, Brunswick Press, Cathedral City 1997, s. 4).

Jeszcze 27 lipca 1944 r. Delegat Rządu RP powiedział w toku dyskusji z reprezentantami "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom), że: Pamięć o zachowaniu się Żydów na terytoriach okupowanych przez Sowietów również wpłynęła na wrogą postawę wobec nich. (Cyt. za tekstem żydowskiego historyka Kermisha The Activities of "Żegota" w Rescue Attempts during the Holocaust. Procededings of
the Second Yad Vashem International Historical Conference, Jerusalem April 8-11, 1974, Jerusalem 1977, s. 389.) Żydowski Joseph Kermish stwierdził uogólniająco, iż: Nawiasem mówiąc, skargi na ścisłą kolaborację między sowieckimi władzami a Żydami i oskarżenia, że "Żydzi aktywnie uczestniczyli w komunistycznych ciałach rządzących ustanowionych przez najeźdźcę (Związek Sowiecki)" była podnoszona za każdym razem, gdy dochodziło do spotkań między żydowskimi przywódcami podziemia, a ich polskimi odpowiednikami. A więc przez cały czas podczas wojny polscy patrioci nie zapominali o zdradzieckiej postawie żydowskich kolaborantów z Sowietami. Dziś zapomina o tym z wygody, koniunkturalizmu czy ze strachu przed podpadnięciem jako "niepoprawni
politycznie" ogromna część polskich historyków, dotykająca w ten czy inny sposób problematyki stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny. Oczywiście są i tacy, którzy milczą o tych sprawach tylko ze względu na swą skrajną filosemicką tendencyjność (np. Garlicki, Friszke, Borodziej)

Ani jednego goja w tłumie kolaborantów

Ogromna ilość relacji o sytuacji na Kresach po wkroczeniu wojsk sowieckich we wrześniu 1939 r. zgodnie przeciwstawiała panującą wśród Polaków atmosferę przygnębienia i żałoby nastrojom wielkiej radości i fety, powszechnie panującym wśród żyjących na Kresach Żydów. Polacy z prawdziwym zaszokowaniem reagowali na wszechobecne obrazy fraternizacji rzesz żydowskich z najeźdźczymi wojskami sowieckimi, probolszewickiej ekstazy Żydów. Na wzajemnych stosunkach Polaków i Żydów w tym czasie strasznym cieniem położyły się bardzo liczne wówczas objawy lżenia pokonanej Polski przez Żydów, wykorzystujących swą uprzywilejowaną pozycję w oczach sowieckiego okupanta do spychania dyskryminowanych Polaków na margines życia.

Żydowski historyk Dov Lewin pisał: Różne świadectwa dowodzą, że niemal wszędzie Armia Czerwona spotykała się z radosnym przyjęciem. Gdy Żydów z Kowla (na Wołyniu) poinformowano, że Armia Czerwona zbliża się do miasta, oni świętowali całą noc. Gdy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowla - Żydzi przywitali ją z nie dającym się opisać entuzjazmem (por. D. Levin The Lesser of Two Evils. Eastern European Jewry under Soviet Rule, 1939-1941, Philadelphia 1995, s. 33).

Takich opinii i takich świadectw na temat zachowania wielkiej części Żydów wobec Sowietów po 17 września 1939 r. jest bardzo dużo. Przytoczę jeszcze kilka przykładów relacji tego typu, podkreślając, że jest to cząstka z ogromnej ilości świadectw o identycznej wymowie. Żydowski świadek wydarzeń wWilnie - Gershon Adiv tak wspominał w wiele lat później: Trudno jest opisać emocję, jaka ogarnęła mnie, gdy zobaczyłem na ulicy, naprzeciw naszych wrót - rosyjski czołg z uśmiechniętymi młodymi ludźmi, mającymi jaskrawe gwiazdy czerwone na swych piersiach. Jak tylko maszyny stanęły, ludzie stłoczyli się tłumnie wokół nich. Ktoś wykrzyknął: "Niech żyje rząd sowiecki!" i wszyscy wiwatowali. Trudno było znaleźć jednego goja w tym tłumie (tamże, s. 33).

W Baranowiczach: Ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy. Dzieci pobiegły do parku, narwały jesiennych kwiatów i zasypały nimi żołnierzy... Czerwone flagi znaleziono dosłownie w mgnieniu oka i całe miasto zostało zakryte czerwienią. Miasto Kobryń również zostało zalane czerwonymi flagami, które przygotowali miejscowi komuniści przez oddarcie białego pasa z dwukolorowej flagi polskiej. Wiwatujący tłum rozrzucał ulotki piętnujące faszystowski reżim Polski i wychwalający Armię Czerwoną (tamże, s. 34).

Podobnego typu świadectwa o prosowieckim zachowaniu ogromnej części Żydów, budowaniu przez nich powitalnych bram triumfalnych dla wkraczających wojsk najeźdźczych, można by długo mnożyć, przytaczając opisy z przeróżnych miast od Brześcia nad Bugiem po Brasław, Ciechanowiec, Różany, Pińsk czy Równe.

Wizja Stalina jako "nowego Mesjasza"

Jednym ze świadectw, bardzo charakterystycznych dla prosowieckich oczekiwań wielkiej części młodzieży żydowskiej, była zarejestrowana po latach w 1980 r. na taśmie magnetofonowej relacja Celiny Konińskiej, która w 1939 r. jako uczennica szkoły średniej należała do KZM (Komunistycznego Związku Młodzieży) we Lwowie: Muszę powiedzieć, że jeśli kiedyś człowiek doznał pełnego szczęścia, to był ten dzień wkroczenia Armii Czerwonej. Tak sobie wyobrażam, że Żydzi, którzy czekają Mesjasza, tak się będą czuli, jak przyjdzie kiedyś ten Mesjasz. Trudno znaleźć słowa, które by określiły to uczucie. To jakieś oczekiwanie, jakieś wielkie szczęście. I wreszcie doczekaliśmy się, przyszli do Lwowa. Pierwsze tanki zajechały, zastanawialiśmy się, jak to zrobić, jak to wyrazić: kwiaty rzucać, śpiewać?... (cyt. za J.T. Gross Upiorna dekada. Trzy eseje o stereotypach Żydów, Polaków, Niemców i komunistów 1939-1948, Kraków 1998, s. 68).

Taki prosowiecki fanatyzm nie ograniczał się jednak tylko do młodszych, ogłupionych sowiecką propagandą pokoleń Żydów. Żydowski autor F. Zerubawel wspominał, jak spotkał w shtetl starego Żyda, który stwierdził: To są czasy Mesjasza i Stalin jest sam Mesjaszem (cyt. za N. Davies, A. Polonszky Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939-1946, Londyn 1991, s. 16).

Jawni wrogowie Polaków

Sam w sobie ten prosowiecki entuzjazm Żydów nie byłby może zbyt groźny, gdyby nie to, że bardzo często łączył się z nienawiścią do Polaków, ich poniżaniem przez dużą część Żydów, donoszeniem na Polaków, wyłapywaniem polskich oficerów etc. Znamienne było świadectwo Władysława Siemiaszko, w 1939 r. pracownika urzędu gminnego w Werbie, powiat Włodzimierz Wołyński. Siemaszko tak wspominał po latach w relacji spisanej w 1990 r.: Wielu Żydów z miejsca związało się z władzą sowiecką i współpracowało z tą władzą. Występowali jawnie jako wrogowie Polaków (...). Specjalne względy władze sowieckie okazywały Żydom.
Propaganda sowiecka na każdym kroku obrażała uczucia Polaków (cyt. za wyborem dokumentów w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 211-212).

Bardzo ponurą wizję symbiozy prosowieckiego entuzjazmu z nienawiścią do Polski znajdujemy w opublikowanych w 1999 r. wspomnieniach zmarłego w 1946 r. dyrektora gimnazjum w Przemyślu i kustosza Archiwum Ziemi Przemyskiej, Jana Smolki. Z nieukrywaną goryczą tak pisał on o fali żydowskiej kolaboracji z Sowietami we wrześniu 1939 r. w Przemyślu: Wieczorem, gdy się już ściemniło, wyszedłem na miasto i skierowałem się w stronę Placu na Bramie. Panował tam nieopisany zgiełk i ścisk, jakiego Przemyśl chyba nie przeżywał. Masy żydostwa przewalały się na wszystkie strony i nie można było się przez te tłumy przecisnąć. A wszystko to było rozradowane, butne i aroganckie. Zniechęcony zawróciłem do domu. Po drodze aż do ulicy Grodzkiej widziałem wszędzie podobny obraz. Wszelka kanalia, kryminaliści itp. hołota powychodziła z ukrycia i rozpychała się bezceremonialnie, obok mnie przesuwały się katylinarne postacie, których przedtem nikt nie widywał. Był to naprawdę koszmarny widok, który mógł mniej odpornych ludzi moralnie zmiażdżyć. Wystawy sklepowe oświetlone i udekorowane portretami, nawiasem mówiąc marnymi, Lenina, Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa i innych dygnitarzy bolszewickich. W następne dni widziało się ten sam obraz. Żydzi się cieszyli. Po sklepach wykrzykiwali pod adresem polskiej publiczności nieparlamentarne wyrazy na Polskę, nawet młode Żydóweczki dawały upust swojej radości. "Ach nie masz pojęcia, jak ja się cieszę, że Sowiety przyszli" mówiła jedna Żydóweczka do drugiej na ul. Franciszkańskiej. Inne znowu wieczorem codziennie przychodziły przed gmach Kasy Skarbowej i wyśpiewywały bolszewikom "jodlery". Kiedy się zaczęły organizować urzędy bolszewickie, wszystkie biura zalali Żydzi (por. J. Smolka Przemyśl pod sowiecką okupacją. Wspomnienia z lat 1939-1941, Przemyśl 1999, s. 34).
______________________________________

Źródło:

Jerzy Robert Nowak, ,,Przemilczane Zbrodnie", Cykl Drukowany w Tygodniku NASZA POLSKA w Roku 1999